110 urodziny Aleksandra Sewruka

110 urodziny Aleksandra Sewruka

"110 urodziny Aleksandra Sewruka"

17 stycznia przypadają 110.urodziny Aleksandra Sewruka, wybitnego aktora, dyrektora Teatru Jaracza w latach 1957-1969, który został zapamiętany jako twórca rangi olsztyńskiej sceny. Za jego dyrektury zespół zaczął odnosić sukcesy. To Sewruk zainicjował działanie sceny nazwanej później Sceną Margines.

W 2006 roku został patronem Policealnego Studium Aktorskiego w Olsztynie.

 

Publikujemy fragment reportażu Joanny Kiewisz-Wojciechowskiej „Wywędrowałem” o Aleksandrze Sewruku.

 

[…] W marcu 1928 r. Sewruk zadebiutował […] jako aktor. „A było to tak: postać Łatki miał grać Emil Koszade. Na parę dni przed premierą, na ślizgawce załamał się cienki lód i niedoszły aktor wpadł po kolana w wodę. Porządnie przemoczony poszedł na umówioną wcześniej randkę i przesiedział z koleżanką na zwalonym pniu drzewa parę godzin (…). Efekt końcowy – ciężkie przeziębienie i niemożność wystąpienia w sztuce. Zastępstwa podjął się Olek [Aleksander Sewruk]. Dotychczas nie interesował się teatrem (…) Szybko opanował rolę i podczas przedstawienia wykazał znaczne uzdolnienia aktorskie”. Tak to opisuje kronika szkolna. Dodaje, że chodzi o rolę Łatki w komedii Aleksandra Fredry „Nikt mnie nie zna”.

[…]

Wojenne doświadczenia Sewruka to kolejna zagadka. Nie wiemy, na czym polegała jego rola w obronie twierdzy Modlin, nie znamy jego wspomnień z września 1939 roku. Wiadomo,  że trafił do oflagu Arnswalde, czyli do dzisiejszego Choszczna leżącego między Szczecinem, a Gorzowem Wielkopolskim.

[…]

Wiemy, że Aleksander Sewruk jesienią 1940 roku zgłosił się do konkursu na Papkina w „Zemście” Fredry, którą reżyserował właśnie Józef Słotwiński. Wcześniej w obozowym teatrze Sewruk wystąpił w epizodycznej roli w dziesiątej premierze „Teatru Symbolów”, którą była komedia muzyczna „Jedyneczka Klubu Arnswaldczyków” Karola Rypienia. Rolą Papkina miał Sewruk wejść w świat prawdziwego teatru, choć nie za bardzo w to wierzył dyrektor TS Leon Kruczkowski. „Wystawienie +Zemsty+ to wielkie ryzyko” – mówił Kruczkowski w obozowej gazecie. Trudności widział dwie: zbyt mała scena i względy aktorskie. „Aktorzy spotykają się z wierszem po raz pierwszy. Wiersz narzuca zharmonizowanie ruchów i dykcji. Obie te rzeczy wymagają studiów aktorskich, a są dla amatora prawie nieosiągalne, nie darmo na obsadę sztuk fredrowskich dawano najlepsze siły” – argumentował Kruczkowski. Wspólnie ze Słotwińskim zdecydował, że inżynier-leśnik Bolesław Płotnicki zagra Rejenta, zawodowy porucznik Zdzisław Ożarowski – Cześnika, a Adam „Lusia” Bukowski – Podstolinę. Ponieważ brakowało aktora do Papkina, Słotwiński namówił Kruczkowskiego na ogłoszenie konkursu. „Spojrzał na mnie nieufnie: Konkurs na Papkina? Mamy co prawda kilka tysięcy kolegów, i zapewne ukryte talenty, ale na Papkinie kładli się namaszczeni… Zresztą, ty będziesz reżyserował, nie ja. Założył nieco za wielką i stale na uszy spadającą czapkę i opuścił garaż” – wspominał Słotwiński. Zapamiętał, że do konkursu stanęło dziewięciu Papkinów. Ich przesłuchania odbywały się na strychu trzeciego bloku w niedzielne popołudnie.

„Pierwszym ryzykantem był chyba Berson, syn warszawskiego właściciela stajni wyścigowej. Nie wiem gdzie go losy rzuciły, ale wiem, że konie jego ojca lepiej dochodziły do mety, niż Papkin zaproponowany przez syna. Odpadł. Drugim był ppor. Aleksander Sewruk, w cywilu student matematyki na Uniwersytecie Warszawskim. Matematyk-Papkin nie miał dotąd nic z teatrem wspólnego i nie wiemy, co go popchnęło do tego ryzykowanego skoku w teatralną przepaść” – wspominał Słotwiński w 1975 roku. Napisał, że Sewruk „był niepozorny, chudy, spokojny, uprzejmy, skupiony i z taką cienką smugą wdzięku, której nie stracił nawet jako dyrektor teatru”.  

Premiera obozowej „Zemsty” odbyła się 11 listopada 1940 roku.

[…]

Jak, z kim i kiedy Aleksander Sewruk powrócił po wojnie do Polski? – nie wiemy. Być może najpierw przyjechał do Warszawy. W Olsztynie pojawił się wiosną 1947 roku. Wtedy do Teatru przyjechała grupa aktorów skupionych wokół Janusza Strachockiego. Strachocki był bardzo ważną postacią świata teatru. Oprócz tego, że był wybitnym aktorem i reżyserem, kierował powołaną w październiku 1944 roku na warszawskiej Pradze Miejską Szkołą Dramatyczną, która w 1947 roku została przemianowana na Państwową Wyższą Szkołę Aktorską. Gdy Szkołą Państwową zaczął kierować Aleksander Zelwerowicz, Ministerstwo Kultury zaproponowało Strachockiemu objęcie teatru w Olsztynie. Strachocki zapewne wiedział, że jedzie do miasta wciąż pozostającego w wojennych zgliszczach, do teatru, w którym brakowało aktorów, pieniędzy na ich pensje, mieszkań, maszyn do szycia kostiumów i tworzenia scenografii, czasami brakowało nawet wody.

To, że Strachocki przyjechał do Olsztyna z grupą „swoich” aktorów było w tamtych czasach normą – gdy reżyser lub dyrektor zmieniał teatr, zabierał zżyty zespół ze sobą. Po wojnie sytuacja aktorów wyglądała zgoła inaczej niż dziś: to teatry zabiegały, by miał w nich kto grać. Jeszcze kilkanaście lat po wojnie, to dyrektorzy teatrów jeździli do szkół aktorskich i namawiali absolwentów, by przyjęli posady w kierowanych przez nich teatrach. […]

Przełom lat 40 i 50 XX wieku to w olsztyńskim teatrze czas wielkiego chaosu organizacyjnego i repertuarowego. Zapewne z tego powodu w 1952 roku Aleksander Sewruk przeprowadził się do Poznania. „Wywędrowałem” – opowie o tym po latach jednym słowem. Poznańskie lata Sewruka są zagadką. Wiadomo jednak, że to właśnie grając w Wielkopolsce zetknął się z filmem. Pierwszą rolę, naczelnika policji o nazwisku Wajszyc, dostał w filmie Jerzego Kawalerowicza „Celuloza”, który był ekranizacją powieści Igora Newerly’ego „Pamiątka z Celulozy”.

[…]

Gdy Sewruk stawiał pierwsze kroki w filmie, w teatrze w Olsztynie z miesiąca na miesiąc działo się coraz gorzej. Pogłębiał się chaos, dyrektorzy zmieniali się co kilka miesięcy, nikt nie panował nad repertuarem. Aktorzy mieli tak dość, że postanowili sami działać. Pomyśleli o Sewruku.

„Widocznie Aleksander Serwuk potrafił uprzednio zaskarbić sobie względy kolegów-aktorów, skoro oni właśnie kreowali Go na stanowisko dyrektora i kierownika artystycznego. Do Poznania, specjalnie w tym celu, wyjechała delegacja z Jerzym Żułkwą na czele” – tak opisała po latach powrót Sewruka do Olsztyna redakcja czasopisma kulturalno-społecznego „Warmia i Mazury”.

Sewruk wrócił do Olsztyna w podwójnej roli: dyrektora teatru i aktora, bo z grania ani na scenie, ani w filmie nie zamierzał rezygnować. Ludzie, którzy z nim pracowali, zgodnie przyznają, że Sewruk-aktor był kim innym, niż Sewruk-dyrektor.

Sewruk – dyrektor musiał zacząć pracę w Olsztynie od porządków. Chaos był wielowymiarowy, zapętlony do granic możliwości.

[…]

O ile władza lokalna pomagała załatwiać sprawy bieżące, o tyle sytuację w teatrze Sewruk musiał uzdrowić sam. „Takiego dyrektora to ja nigdy, w całym zawodowym życiu nie miałam” – zapewnia dziś, z perspektywy lat spędzonych na wielu scenach aktorka Urszula Lorenz-Błażewicz. „Dbał o ludzi, szanował, był człowiekiem wielkiej klasy” – mówi zapytana, co się jej kojarzy z Sewrukiem-dyrektorem.

[…]

Ludzie, którzy pracowali z Sewrukiem w Olsztynie pamiętają, że dyrektor nie krzyczał, traktował teatr po gospodarsku, a pracowników z wyrozumiałością. Ale miała ona swoje granice. Sam zawsze ogolony i wypachniony nie znosił , gdy ktoś stawił się w pracy „wczorajszy”. Przekonał się o tym brygadier sceny Kazimierz Jurkin, który pewnego dnia przyszedł do pracy nieogolony. Sewruk wolno cedząc słowa stanowczo, ale bez podnoszenia głosu zapytał: „Panie Kazimierzu, dlaczego pan jest nieogolony?”. Jurkin burknął coś pod nosem, na co Sewruk bez słowa sięgnął do kieszeni, wyjął drobne i polecił iść do kiosku, kupić żyletkę i „doprowadzić się do porządku”. Tego typu sceny przeżywali też inni panowie, i z obsługi, i aktorzy. Czasem Sewruk pytał, czy zmieniają wizerunek, czasem od razu dawał drobne i wysyłał do kiosku.

„Czuliśmy przed nim mores. Jak szedł korytarzem, to my niemal na baczność staliśmy, choć nic do nas nie mówił” – pamięta oświetleniowiec Przemysław Bartnikowski, który przepracował w teatrze 50 lat i uważa, że takiego drugiego dyrektora, jak Sewruk, teatr nie miał. Praca w teatrze była pierwszą i jedyną pracą Bartnikowskiego, choć dostał ją na skutek rozmów prowadzonych w zadymionych salach Domu Środowisk Twórczych. „Tata był dziennikarzem, znali się z Sewrukiem, może nawet przyjaźnili. Był 1968 rok, ja po szkole zawodowej szukałem pracy, chodziłem za nią to tu, to tam, aż pewnego dnia ojciec powiedział, że praca na mnie czeka. W teatrze. Najpierw nie chciałem, ale potem pomyślałem +A czort!+ i poszedłem. Zostałem w teatrze na 50 lat i poznałem mnóstwo ludzi: aktorów, reżyserów. I wiem po tych latach jedno: Sewruk to był Człowiek”. […]

Gdy pojawiał się na scenie, publiczność skupiała na nim całą uwagę. „Często intryguje bardziej tym, czego na scenie nie robi, niż tym, co robi. A nie robi setek zbędnych rzeczy (…). Rysuje postaci delikatną kreską, nie wykańcza ich nieraz. Jest na pozór chłodny, a potrafi podnosić temperaturę przedstawienia. Dzięki tej dyskretności środków spektakle, w których Aleksander Sewruk uczestniczył, zyskiwały ton współczesny” – pisał Tomczyk, który oglądał Sewruka na scenie.

[…]

Po odejściu z Olsztyna zagrał w 11 filmach, m.in. dwóch odcinkach serialu „Czarne chmury” i w kultowym „Czterdziestolatku” (trener Michalak w piątym odcinku).

Była sobota 23 listopada 1974 roku. Zasłabł w domu. Słotwiński zrelacjonował, że gdy żona docuciła Sewruka, ten „poprosił lekarza, aby zdjął mu z serca potworny ból”. Gestem przywołał ją i szepnął: „weź z notesu numer telefonu kolegi Rogalskiego i poproś go, żeby zagrał dzisiejsze przedstawienie, bo ja chyba dzisiaj grać nie będę.” To były jego ostatnie słowa.



Reportaż Joanny Kiewisz-Wojciechowskiej „Wywędrowałem” powstał w ramach programu „Przestrzenie Sztuki”