„Łatwe rzeczy” – z Olsztyna na krakowską Boską Komedię

"„Łatwe rzeczy” – z Olsztyna na krakowską Boską Komedię"

„Łatwe rzeczy” – z Olsztyna na krakowską Boską Komedię

W świecie polskiego teatru trudno o większy sukces. Krakowski festiwal Boska Komedia to najważniejsza tego rodzaju impreza w kraju i udział w nim stanowi wyjątkowe docenienie. A co dopiero udział w konkursie głównym, a właśnie to spotkało olsztyński spektakl Anny Karasińskiej „Łatwe rzeczy” ze wspaniałymi rolami Ireny Telesz-Burczyk i Mileny Gauer.

„Łatwe rzeczy” startują w głównym konkursie krakowskiego festiwalu, tradycyjnie nazywanym Inferno, a ocenianym w tym roku przez dziewięcioosobowe międzynarodowe jury, złożone z selekcjonerów i szefów ważnych światowych przeglądów, krytyków i dyrektorów prestiżowych instytucji kultury. Oprócz spektaklu Teatru Jaracza w Olsztynie widzowie zobaczą w nim między innymi „Imagine” Krystiana Lupy z Teatru Powszechnego w Łodzi i Teatru Powszechnego w Warszawie, „Odlot” Anny Augustynowicz z Teatru Współczesnego w Szczecinie oraz „Śmierć Jana Pawła II” Jakuba Skrzywanka z Teatru Polskiego w Poznaniu – najważniejsze i najbardziej dyskutowane tytuły ostatniego sezonu w Polsce. Fakt, że znalazło się w tym gronie skromne przedstawienie Anny Karasińskiej stanowi dowód uznania dla drogi, jaką idzie w ostatnich latach Teatr Jaracza w Olsztynie. O Annie Karasińskiej zrobiło się głośno, gdy przed laty w TR Warszawa zrealizowała debiutancki spektakl „Ewelina płacze”. Historia o gwiazdach warszawskiej sceny, m.in. Marii Maj, Adamie Woronowiczu, Rafale Maćkowiaku, które wcielają w fanów w Marii Maj, Adama Woronowicza i Rafała Maćkowiaka ujęła widzów i krytyków świeżością, pomysłem i bezpretensjonalnością i sprawiła, że teatr Karasińskiej zaczął być traktowany jak osobne, bardzo ciekawe zjawisko.

O czym są „Łatwe rzeczy”? Najprościej mówiąc – o aktorstwie i o teatrze. O wyborze drogi zawodowej, co staje się niepostrzeżenie sposobem na życie, choć obok radości przynosi zwątpienia, czasem nie szczędzi upokorzeń. Jednak nie myśli się o tym, że może zrobiło się błąd, bo jak tu nawet myśleć o nieteatralnej egzystencji. A zapłatą za wszystkie niepiękne doznania, stają się chwile szczęścia, błyski spełnienia. O nich też, choć małymi literami, bardziej szeptem niż krzykiem, mówi się w „Łatwych rzeczach”.

Na scenie spotykają się legenda olsztyńskiej sceny Irena Telesz-Burczyk i jedna z najważniejszych, najbardziej poszukujących jej aktorek, Milena Gauer. Opowiadają o najważniejszych zawodowych doświadczeniach, szukają punktów, gdzie życie przecinało się z teatrem, badają zależności między sobą a rolami. Wszystko to w tonie intymnych zwierzeń, bez wielkich słów, z nostalgią, autoironią i humorem. Tworzy się z tego seans niezwykły, dający widzom uśmiech i wzruszenie. Teatr wielkiej delikatności.

Jak zabrzmi na festiwalu Boska Komedia? Przekonamy się już 8 grudnia, kiedy zaplanowano dwie festiwalowe prezentacje przedstawienia.