Opętani - pierwsze recenzje po sobotniej premierze

"Opętani - pierwsze recenzje po sobotniej premierze"

Blog autorski Tomasza Białkowskiego
niedziela, 30 sierpnia 2020
Pandemiczny Gombrowicz, czyli „Opętani” w Jaraczu

Wygląda na to, że na klasyczne adaptacje literatury polskiej w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza można kupować bilety w ciemno. Po świetnych „Pannach z Wilka” na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza (reż. Krzysztof Rekowski) do repertuaru włączono „Opętanych” Witolda Gombrowicza.
W tym miejscu należałoby użyć stosownego przypisu. Przez całe dziesięciolecia autorstwo tekstu drukowanego we fragmentach w przedwojennej prasie przypisywano niejakiemu Niewieskiemu. Autor „Ferdydurke” przyznał się do napisania tego utworu dopiero przed śmiercią. Powód był oczywisty – nie cenił tej prozy. Cztery lata później „Opętanych” wydano w formie książkowej. Sam Gombrowicz uznał swój tekst za powieść brukową, komercyjną, stworzoną z myślą o podreperowaniu pustego konta. Za klasykę uznano „Opętanych” znacznie później. 

Reżyserii spektaklu w Olsztynie podjął się Igor Gorzkowski, ceniony w środowisku twórca teatralny. Do współpracy zaprosił Joannę Walisiak (kostiumy) i Macieja Witkowskiego (muzyka). Gorzkowski postawił na ludzi, z którymi już miał okazję pracować. Walisiak w zeszłym roku stworzyła kostiumy do „Innego świata” wyprodukowanego dla Teatru Telewizji. Z Witkowskim reżyser pracował w Teatrze Ochoty przy adaptacji głośnej powieści „Kyś” Tatiany Tołstoj. Warto do tego trio dodać Ingę Pilchowską odpowiedzialną za świetną choreografię. Wszyscy oni wykonali wspaniałą pracę, przy której, mam wrażenie, dobrze się bawili.


„Opętani” w Jaraczu to przede wszystkim świetna kreacja Małgorzaty Rydzyńskiej jako panny Mai Ochołowskiej. Partneruje jej energetyczny Wojciech Rydzio sugestywnie odgrywający rolę dwudziestoletniego trenera tenisa Walczaka vel Leszczuka. Między tymi dwojgiem toczyć się będzie osobliwa gra. Chociaż dzieli ich pochodzenie społeczne, status materialny i świadomość kulturowa, to połączy ich silna więź, stają się niewolnikami tajemnicy. To o nich narzeczony Mai powie: „Wy jesteście jak z jednej gliny ulepieni – wszyscy to zauważyli! Przecież on ma twój uśmiech, twoje spojrzenie, twoje ruchy, to jest aż skandaliczne!” Rydzyńska bywa zabawna, rozkapryszona, gniewna, wreszcie zła. Z czasem staje się odważna i zdeterminowana. W finale wyzna ociemniałemu jasnowidzowi Hińczowi (kapitalna kreacja Grzegorza Gromka), co czuje do Leszczuka: „Wątpiliśmy w siebie nawzajem, ale skoro raz zaczęliśmy sobie ufać, to już żadna, najdziksza nawet historia nie zarazi nas zwątpieniem. I żaden fluid nas się nie uczepi. Jesteśmy – impregnowani”. 

 Igor Gorzkowski zaangażował do tego spektaklu znaczną część zespołu olsztyńskiego teatru. Szczęśliwie dla widzów, dokonał doskonałego wyboru. Gdybym miał w jakiś szczególny sposób wyróżnić którąś z postaci, popełniłbym grzech niedocenienia pozostałych. Dawno nie widziałem aktorów tak dobrze „nastrojonych” do odgrywanych ról. Nawet ci, których kojarzyłem z kreacji dramatycznych, tutaj wykazali się poczuciem humoru i autentycznym talentem komediowym. By nie być gołosłownym: Maciej Mydlak dał się poznać jako mroczny i przerażający Woland-Piłat w superprodukcji „Mistrz i Małgorzata”, tutaj staje się profesorem Skolińskim, który krążąc z gigantycznym szkłem powiększającym po zamku Księcia (zmultiplikowany Radosław Hebal) moduluje głos do jakichś opętańczych (sic!) rejestrów. Podkreślam, należy docenić cały zespół: wścibskiego, nieustannie coś notującego radcę skarbowego Szymczyka, w którego wcielił się Cezary Ilczyna; Pawła Parczewskiego jako pazernego i porywczego sekretarza i narzeczonego Mai – Henryka Cholawickiego, który będzie urządzał dziewczynie sceny zazdrości; Ewę Pałuską w roli efektownej. acz egzaltowanej, matki Mai; komediową kreację Jarosława Borodziuka wcielającego się w postać lękliwego służącego na zamku.
W „Opętanych” pojawia się cała plejada charakterów, których obecność na scenie stale coś wnosi i ubarwia. Te postaci się zapamiętuje, chociażby odgrywały role drugoplanowe. Aleksandra Kolan jako postać z obrazu jest świetna, zaś Marta Markowicz w roli jelenia! wypada nad wyraz sugestywnie. Wreszcie warto zapamiętać Agatę Zielińską jako Markizę Mildi w czepku pływackim w ekskluzywnej restauracji „Europejskiego”. Warto dodać, że w tym spektaklu aktorzy wcielają się w kilka ról.

Czy Gombrowicz miał rację umniejszając wartość tego tekstu? Czy rzeczywiście odstawał on od jego wybitnych dzieł? Czy tak postawione pytanie jest w ogóle zasadne? Oczywiście, że nie. Bo „Opętani” to przykład powieści gotyckiej zabarwionej kryminałem i literaturą popularną. Można tę książkę rozpatrywać tylko w kontekście innych dzieł tego rodzaju, tworzonych masowo po dzień dzisiejszy. A jeżeli tak, to warto powiedzieć sobie jasno – Gombrowicz był geniuszem i nawet z tej wczesnej opowieści popularnej wycisnął mnogość sensów, znaczeń i obsesji. Tę mnogość udało się w olsztyńskim spektaklu wydobyć i bardzo efektownie, a przy tym inteligentnie pokazać. „Opętanych” w Jaraczu należy koniecznie zobaczyć. Gorąco polecam!

„Opętani”, reżyseria Igor Gorzkowski, premiera 29.08.2020r., Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

https://tomaszbialkowski.blogspot.com/2020/08/pandemiczny-gombrowicz-czyli-opetani-w.html?m=1&fbclid=IwAR2gxQfdn9yFJA48B5V_-XoQD_cFaG9KxMfrZC2l1UomPh2ZpSoUG4dctYM