Trzy aktorki pokażą, jak płakać w miejscach publicznych

Książka dziennikarki "Gazety Wyborczej", Emilii Dłużewskiej, osobista opowieść o zdrowiu psychicznym, trafi na deski sceniczne. Spektakl na podstawie tego tekstu w olsztyńskim Teatrze im. Jaracza tworzy reżyserka Pamela Leończyk.

Przemysław Gulda: Czemu warto tworzyć spektakle o depresji i, szerzej, mówić na różne sposoby o depresji?

Pamela Leończyk: Wydaje mi się, że warto, ponieważ ten temat budzi wciąż wiele emocji i może być w niektórych grupach tabuizowany. W pracy artystycznej zależy mi na tym, by tworzyć okoliczności spotkania wokół tematów, które z powodów kulturowych i społecznych są wciąż niewystarczająco wyeksponowane. Wierzę w to, że poprzez takie spotkanie osobom na widowni może zrobić się nieco lepiej. W takim spotkaniu możemy poczuć się mniej samotnie w doświadczaniu trudności. W naszym spektaklu staramy się stworzyć przestrzeń, w której różne strategie przeżywania i doświadczenia kryzysów, rozmaite wrażliwości oraz zachowania są w porządku. Staramy się normalizować doświadczenie kryzysów psychicznych oraz odczarować przekonanie, że każdy przechodzi je w podobny sposób.

Co takiego zobaczyłaś w książce Emilii Dłużewskiej, że to właśnie ją postanowiłaś przenieść na scenę?

- Z Pawłem Dobrowolskim i Darią Sobik szukaliśmy tekstu, który będzie z jednej strony rezonował z olsztyńską publicznością, a z drugiej będzie mógł odpowiedzieć na nasze potrzeby związane z robieniem teatru społecznie zaangażowanego. Paweł podsunął książkę Emilii Dłużewskiej i razem z Darią zgodziłyśmy się zrealizować na jej podstawie spektakl.

Głównym motywem, który mnie inspiruje w tej pozycji, jest stosunek autorki do swojego zdrowia psychicznego i do problematyki systemowego nieradzenia sobie z kwestiami takimi jak: depresja, choroba dwubiegunowa, stany lękowe etc., z którymi dzisiaj jako społeczeństwo się mierzymy. Autorka tekstu posługuje się często ironią oraz komizmem, by opowiadać o rzeczach bardzo trudnych. Ten wątek wydawał mi się szczególnie atrakcyjny, by spróbować przenieść go na scenę. Szczególnie że jest to rodzaj maski, za którą kryje się faktyczne cierpienie i doświadczanie swojego życia wraz z jego mrocznymi stronami.

To książka w zasadzie pozbawiona narracji, wydarzeń, bohaterów i bohaterek. Czy to spowodowało trudności inscenizacyjne, czy raczej było ciekawym wyzwaniem?

- To było bardzo ciekawe wyzwanie, ponieważ razem ze scenografką Magdą Muchą postanowiłyśmy, że będziemy inspirować się inscenizacyjnie popkulturą, czasami cringem, rozwiązaniami scenicznymi, które zahaczają o memiczny żart. To było bardzo wyzwalające i dawało nam możliwość zabawy środkami scenicznymi. Bardzo zależało mi na tym, by w spektaklu poszukiwać sposobów reprezentacji kryzysów psychicznych w sposób niemówiący o tym - szalenie skomplikowanym i wieloaspektowym - doświadczeniu dosłownie.

I co koniec końców wymyśliłyście?

- Zastanawiałyśmy się, z czym się wiąże bycie w kryzysie psychicznym, jak ten stan odbija się na naszym ciele i jak często pojawiają się w tych doświadczeniach momenty absurdalne, wymykające się racjonalności. Pomógł nam w tym praktykowany w ramach tego spektaklu rodzaj dezynwoltury, pozwalania sobie na działania, które nie są bezpośrednio związane z przestrzenią teatru, a są silnie związane ze stanami depresyjnymi, np. leżenie, przewalanie się, szukanie wygody w trudnościach oraz pewien rodzaj niedbałości i przyzwolenia na nudę. Takie podejście jest dużym wyzwaniem w teatrze.

Książka łączy tematy i tony bardzo poważne, że znacznie lżejszymi, momentami nawet żartobliwymi. W jaki sposób przenosisz na scenę tę dwoistość?

- Spektakl jest grany przez trzy aktorki, których imiona brzmią: E, Mi, Lia. Te trzy postaci reprezentują różne emocje, różne aspekty tożsamościowe ujęte w książce. Jedna z nich niesie ze sobą komedię, inna prowadzi bardziej poważne wątki, jeszcze inna w swoich działaniach kieruje się niezgodą na zastaną rzeczywistość. Te różne tony z książki odzwierciedlone są przede wszystkim w relacjach między postaciami, decyzjami inscenizacyjnymi, dramaturgią. W pracy artystycznej jedną z ciekawszych dla mnie kwestii jest budowanie napięć i ich rozluźnianie w ramach jednej inscenizacji. Tekst Dłużewskiej stwarza takie możliwości, właśnie dlatego, że balansuje między tonami żartobliwymi i poważnymi. Sam tekst prowokuje do tego, by odczytywać go poprzez korzystanie z tych skrajności.

Książka uniwersalizuje tematykę depresji, ale jest jednak mocno oparta na bardzo osobistej perspektywie. Czy współpracowałaś w jakiś sposób z autorką podczas powstawania spektaklu, czy dała ci wolną rękę?

- Gdy Emilia dowiedziała się, że będziemy robić adaptację jej książki, bardzo się ucieszyła. Zostawiła nam pełną dowolność interpretacyjną, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Bardzo zależy mi na tym, by zaprezentowana przez nas adaptacja spotkała się z jej akceptacją, więc oczywiście nieco mnie to stresuje, ale nie ukrywam, że jej zaufanie do naszej pracy jest bardzo cenne.

Ważnym elementem spektaklu jest jego warstwa muzyczna, piosenkowa. Co się w niej będzie działo?

- Nasze założenie w tej kwestii nieco uległo zmianie i finalnie w spektaklu są jedynie dwie piosenki oraz skomponowana warstwa muzyczna, towarzysząca aktorkom. Utwory wykonywane przez aktorki na scenie wyznaczają rytm i stanowią ważne i graniczne momenty w spektaklu.

Pracujecie w zasadzie - z wyjątkiem choreografa - w czysto kobiecym zespole. Czy to świadoma deklaracja, czy nie przywiązujesz uwagi do płci osób współtworzących z tobą spektakl?

- Lubię pracować z kobietami. Oczywiście w naszej ekipie realizacyjnej są również mężczyźni. Kluczową kwestią jest jednak dla mnie standard komunikacyjny i relacyjny, który mają osoby, z którymi pracuję. Wydaje mi się, że na przestrzeni ostatnich kilku produkcji stworzyliśmy rozumiejący się i wspierający zespół, który również w chwilach trudniejszych, konfliktowych jest w stanie wyjść z nich silniejszy, poprzez wyciąganie wniosków, wzajemne uczenie się, dzielenie wiedzą, doświadczeniem, pomysłami. To jest niezwykły zasób, który mamy w naszym zespole i jestem szczęśliwa, że mogę pracować z tak profesjonalnymi, inspirującymi i bliskimi mi osobami. To ogromny przywilej: móc rozwijać się przy tej grupie osób.

Emilia Dłużewska, Jak płakać w miejscach publicznych, adaptacja i dramaturgia: Daria Sobik, reżyseria: Pamela Leończyk, scenografia i kostiumy: Magdalena Mucha, muzyka: Magdalena Sowul, choreografia: Daniel Leżoń, korepetycje wokalne: Małgorzata Wawruk, inspicjentka/suflerka: Grażyna Czarkowska - Teatr im. Jaracza w Olsztynie, ul. 1 Maja 4, premiera: piątek, 15 listopada, godz. 19

Redagował Grzegorz Szaro

Jak płakać w miejscach publicznych

Najbliższe spektakle