Nieklerykalny teatr

Po zeszłorocznej poszusze na teatralnych deskach pojawiła się wreszcie sztuka poświęcona tematyce kościelnej.

"Złe wychowanie" olsztyńskiego Teatru im. Jaracza to spektakl o potrzebach: miłości, bliskości i duchowości. O tym, jak realizowane są one w polskim Kościele. Tytuł nawiązuje oczywiście do filmu Pedro Almodóvara, choć fabułą nie są tu, jak u słynnego hiszpańskiego reżysera, doświadczenia zdobyte podczas nauki w katolickiej szkole. Podobnie jednak jak u Almodóvara, stykamy się z życiem pojedynczych bohaterów funkcjonujących trochę na krawędzi. Pewne przerysowanie postaci i sytuacji ma jednak bardziej skłaniać do refleksji, niż tylko bawić.

Geneza

Twórcami "Złego wychowania są Hubert Sulima i Jędrzej Piaskowski, odpowiedzialny za koncepcję, tekst i reżyserię. Panowie wspólnie zrealizowali już spektakl o tematyce kościelnej - "Ptaki ciernistych krzewów. Rzecz o miłości w kościele", który również był przeniesieniem na deski teatru filmowego "odpowiednika", a z oryginałem łączyły go jedynie tytuł i temat: miłość w Kościele.

W wywiadzie udzielonym Bartoszowi Dołotce Jędrzej Piaskowski wyznał:

"Nie potrafię przejść spokojnie obok instytucjonalnego wymiaru kościoła i jego destrukcyjnego wpływu na nasz kraj. Interesuję się tym tematem od lat, w tym także aspektami teologicznymi, chyba dość głęboko, jak na przeciętnego przedstawiciela RP. Im więcej na ten temat wiem, tym bardziej jestem na tę instytucję — excusez le mot — wkurwiony. Zaznaczam od razu: nie odnoszę się tutaj do tzw. wiary, bo ta jest kwestią indywidualną i prywatną, a jedynie do tego, z czym mamy do czynienia w sferze publicznej. Jestem głęboko przekonany o destrukcyjnym wpływie kościoła i klerykalizmu na nasze świeckie i demokratyczne państwo. Wpływ ten jest tak daleko posunięty, że często mam wrażenie, że żyjemy w ucieleśnionym absurdzie. Kościół jest państwem w państwie, utrzymywanym z publicznych i unijnych pieniędzy, nad którym świeckie organy, w tym policja i prokuratura, nie mają żadnej kontroli, a społeczeństwo się na to godzi. Dlatego należy zajmować się tą instytucją, uświadamiać czym ona jest, a także budować nowe perspektywy patrzenia i myślenia na temat kościoła i duchowieństwa, chociażby najprostszą perspektywę dystansu. Dla mnie to rodzaj pracy u podstaw, bardzo prosty, ale niezbędny gest. Stąd ten spektakl, który — uważam — jest jednym z naszych najprostszych pod względem przyjętego tematu.

Odcienie miłości

Przedstawienie podzielono na sześć odrębnych części, z których każda ukazuje inną historię. Znamy je wszystkie z prasy, książek, telewizji. Pozornie zupełnie inne, a jednak splecione wątkiem kościelnym i problemami ludzie tej instytucji. Początek stanowi rekonstrukcja wizyty pary gejów u seksuologa, którzy okazują się katolickimi księżmi. Nieśmiała rozmowa z panią seksuolog przeobraża się w emocjonalną wymianę zdań i wzajemnych wyrzutów obu partnerów. Czy miłość do drugiego mężczyzny można połączyć z miłością do Boga? Czy to, co ich łączy jest miłością? A może Bóg nie istnieje?

Scen pokazujących bardziej lub mniej burzliwe związki oraz odcienie księżowskiej miłości — homo- i hetero- seksualnej jest kilka. Mamy zatem zakrapianą kolację kilku księżowskich "małżeństw", podczas której "żony" dzielą się rozterkami życia codziennego i rozważają, jaką chrzcielnicę zakupić do kościoła, a mężowie narzekają, że jeden z nich jest "na czarnej liście" u biskupa, bo woli kobiety. Jest historia spadku dla syna zmarłego ks. prof. Waldemara Irka, czy poszukiwanie tożsamości przez zmarłego niedawno Ewarysta Walkowiaka, który wiele lat życia poświęcił, by potwierdzić, czy jego matką była siostra Joanna, jedna z zakonnic Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża z podwarszawskich Lasek.

Tęczowa zaraza

- Kraków miał być miastem kultury, a okazuje się tonącą w deszczu wiochą. Jak mógł stąd pochodzić papież? - zastanawia się Andrea, rozkapryszony kochanek kardynała Stanisława Dziwisza. W scenie zazdrości przewraca pomnik Jana Pawła II, z wyrzutem wykrzykując: - A gdybym ja Ci postawił pomnik mojego eksa w naszej sypialni?! Wcielający się w rolę Dziwisza rewelacyjny Marian Czarkowski zapewnia partnera, że to nie żaden eks, tylko Karol.

Czy spektakl szokuje? Zdecydowanie nie (choć trzeba przyznać, że sceny na plebanii w Dąbrowie Górniczej są bardzo obrazowe). Być może dlatego, że o wszystkich takich historiach nasłuchaliśmy się i naczytaliśmy przez lata. Czy jest atakiem na Kościół? A czy powiedzenie prawdy może być uznane za atak? Zresztą artyści zaangażowani w powstawanie spektaklu zaznaczali, że nie chcą ani nikogo oceniać, ani też zmieniać instytucji Kościoła (byłaby to chyba misja niemożliwa). Intencją spektaklu było opowiedzenie historii, przyjrzenie się im od środka, pokazanie ludzi Kościoła, ich problemów, potrzeb i dylematów. A największą potrzebą ludzką jest bez wątpienia potrzeba miłości. Bez względu na to, jak tę miłość się pojmuje.

Złe wychowanie