Gramy Online! W niedzielę 12 kwietnia pierwsza emisja.

Gramy Online! W niedzielę 12 kwietnia pierwsza emisja.

"Gramy Online! W niedzielę 12 kwietnia pierwsza emisja."

W niedzielę 12 kwietnia o godzinie 17:30 nastąpi pierwsza emisja spektaklu online - zaczynamy od "Baśni o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze" Bolesława Leśmiana w reżyserii Jarosława Kiliana.

Od poniedziałku 13 kwietnia dostępny będzie również spaktakl "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" Marcina Wichy w reżyserii Łukasza Barczyka.

W oczekiwaniu na nasze transmisje, polecamy poniższe teksty Juliusza Tyszki :

 

Baśń o pięknej Parysadzie i o ptaku Bulbulezarze

 


"Piękna, mądra, odważna i rozważna

Rzecz dzieje się gdzieś hen, „za górami, za lasami”, sądząc po strojach bohaterek i bohaterów, gdzieś w dalekiej Turcji za opanowania sułtanów z dynastii Osmanów, a może w jeszcze dalszej Persji za panowania szachów z dynastii Chorezmszachów, Seleucydów albo wręcz Achemenidów? Zresztą czy to ważne, gdzie konkretnie dzieje się baśń? Najważniejsze, że jest baśniowa, a w tym przypadku także i to, że egzotycznie mieni się wielością jaskrawych barw, zarówno w swej warstwie scenicznej, jak i słownej. Dwaj bracia pięknej księżniczki Parysady, Bachman i Perwic, nie są w stanie pokonać rozlicznych przeszkód i niebezpieczeństw, które stoją na ich drodze do trzech cudownych, czarodziejskich skarbów. Siostra Bachmana i Perwica
pragnie owych skarbów tak bardzo, że gotowa jest zaryzykować życie najbliższych, byle tylko je dostać. No i biedacy nie dają rady – ogarnięci strachem nie są w stanie iść za wskazówkami znużonego Derwisza i zastygają u podnóża czarodziejskiej góry w formie na wieki unieruchomionej: skamieniałej, choć kształtnej.

Co robić? Ano, czas zerwać z wysługiwaniem się braterską pomocą i uruchomić niezawodną women’s power. Do boju rusza sama Parysada! (Nie mogła sama tego załatwić wcześniej? Najwyraźniej Bolesław Leśmian najpierw zdecydował, by była posłuszna genderowym przesądom, a dopiero później, po klęsce braci, opamiętał się i dał swej bohaterce przyzwolenie, by zademonstrowała, do czego zdolne są kobiety.) No i okazuje się, że jeśli ktoś potrafi uruchomić nie tylko swą odwagę, lecz także mądrość, przezorność i rozwagę, wszystko, nawet to, co dotąd wydawało się mu (tzn. jej) obce czy wręcz wrogie, staje się nagle życzliwe i pomocne, a wszyscy, dotąd niemili bądź obojętni, zaczynają tej odważnej rozwadze sprzyjać."

Juliusz Tyszka

 

 

Rzeczy, których nie wyrzuciłem 


"Wyrzucamy? Nie wyrzucamy?
Starsze pokolenie odchodzi. Najpierw zapominają o tym, co było wczoraj, dzieląc się za to z nami tym, co przeżywali dawno temu – istotnym i nieistotnym, dla nas często uciążliwym. Potem zaczynają nas pytać, co aktualnie robią krewni, którzy dawno zmarli. Czasem mylą nas z naszymi rodzicami – jedno pokolenie w tę, jedno we w tę, co za różnica... Pamięć im się lasuje, mieląc i wyrzucając na wierzch splątane i pomylone daty, fakty, imiona, uczucia, emocje... Chwile przebłysków, momenty kontaktu z realnym światem stają się coraz rzadsze. Oddech naszych dziadków, babć, a potem naszych mam, ojców, cioć, wujków staje się coraz płytszy, gwałtowniejszy, wzrok coraz bardziej pogrążony gdzieś tam, w sferze bytu-niebytu. Na koniec, w ostatniej chwili przebłysku, wyrzucając z siebie gwałtownie powietrze, czynią nad nami znak krzyża, w ich oku pojawia się łza... Cudownie, jeśli możemy ich wtedy trzymać za rękę i szeptać
słowa kojące ból i smutek ostatecznego rozstania.

A potem zostajemy sami – wymęczeni, obezwładnieni traumą, przeżywający na nowo naszą wściekłość i bezradność w niedawnych, wciąż nas uwierających kontaktach z bezosobową rutyną szpitala czy domu opieki. Przed nami kolejne porcje stresu: organizacja pogrzebu (to jeszcze najmniejszy problem), a potem uprzątnięcie mieszkania pełnego wspomnień, lecz również tajemnic, które nie zawsze są dla nas miłe. Odkrywamy bliżej nam nieznaną młodość naszych minionych bliskich, ich ambicje, dążenia, zwycięstwa, momenty chwały, ale także porażki, a nawet zdrady i przeniewierstwa, które starannie przed nami ukrywali. Od dawna docierała do nas krok po kroku, stopniowo, raczej łagodnie świadomość, że są tylko ludźmi – że bywali omylni, moralnie ułomni, a czasem wręcz podli. Teraz, przeglądając ich legitymacje, świadectwa, dyplomy, podania, oświadczenia, umowy-zlecenia, listy, jeszcze raz, dobitniej,
czarno na białym się o tym przekonujemy.

No i pozostają jeszcze przedmioty – cała masa rzeczy, z którymi nie wiadomo, co zrobić. Zlecić pozbycie się ich wyspecjalizowanej firmie? Oddać w bezosobowe, pazerne łapska obcych ludzi
materialną przeszłość nie tylko naszych przodków, ale i nas samych – młodych, „niedorobionych”? Bo przecież ślady tej naszej niezdarnej, niedorosłej, głupio-mądrej egzystencji gdzieś tu się czają w tych papierach, listach, meblach, masach książek, zwałach ubrań, dywanach, wykładzinach, wazach, talerzach, widelcach, nożach...

Spektakl „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”, zrealizowany w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie przez Łukasza Barczyka na podstawie książki Marcina Wichy, emanuje wrażliwością i empatią, nie oszczędzając nam jednak niczego: znajdziemy w nim też ból, rozpacz, gniew i poczucie bezsilności. Znajdziemy też wyjątkową odmianę ludzkiego losu, narażoną na nieustającą konfrontację z nienawistnym otoczeniem, na nieuchronne mierzenie się z kolejnymi falami okrucieństwa, zbydlęcenia i zrodzonej z nich przemocy. To spektakl niełatwy i nieprzyjemny, lecz dający nam rodzaj „męczącej satysfakcji” zrodzonej z poczucia, że obcujemy z czymś dojmująco prawdziwym, zgodnym z naszymi naijntymniejszymi doznaniami, które tutaj – na deskach teatru zostają przed nami na nowo odkryte, uporządkowane i nareszcie, w końcu porządnie przepracowane."

Juliusz Tyszka