Teatralna kartka z kalendarza cz.1

"Teatralna kartka z kalendarza cz.1"

Dulscy w Jaraczu
Spektakle teatralne realizowane na podstawie sztuk autorstwa Gabrieli Zapolskiej mają w naszym Teatrze długą oraz bogatą tradycję. Szczególnie zaś „Moralność Pani Dulskiej”. Włączając w obszerną tradycję najnowszą realizację w reżyserii Wojciecha Malajkata – utwór ten na deskach Jaracza pokazaliśmy w sześciu różnych odsłonach. Po raz pierwszy – 18 listopada 1945 roku w reżyserii Artura Młodnickiego.
Po zakończeniu II wojny światowej było jasne, że w Olsztynie musi istnieć polski teatr. 18 listopada 1945 roku „Moralność Pani Dulskiej” zainaugurowała działalność polskiego teatru w Olsztynie. Co ciekawe, nie tylko w Olsztynie wystawiano tę sztukę Zapolskiej. Po zakończeniu wojny kilkanaście teatrów w Polsce postanowiło wystawić spektakl o polskim drobnomieszczaństwie i kołtuństwie. 

Z płaczem szła grać Dulską
Początki teatru w Olsztynie nie były łatwe. Zespół – zarówno aktorski, jak i techniczny – przyjechał do stolicy Warmii z Torunia. Zaprosił ich ówczesny dyrektor Teatru – Stanisław Wolicki – obiecał wiele, ale niewiele mógł zespołowi dać, o czym można się przekonać czytając niezwykłe wspomnienie Eugenii Śnieżko-Szafnaglowej, aktorki, która jako pierwsza w dziejach olsztyńskiej sceny wcieliła się w rolę Anieli Dulskiej. 
„— Pierwsze dni. Dwa słowa, a jak wiele mówią, ile radości, ile łez i rozczarowań. Było to trzydzieści pięć lat temu, czułam się jeszcze młoda, pełna sił, kiedy przyjechałam tu z gromadką takich samych zapaleńców jak ja. Powiedziano nam w Toruniu, że na Warmii i Mazurach tworzy się nowy teatr, że musimy zanieść tam polską kulturę. Coś tam jeszcze mówiono o świetnych warunkach mieszkaniowych. Dyrektor Wolicki, „zresztą morowy człowiek”, naobiecywał nam dużo. Nie jego wina, że nie dotrzymał słowa. Przyjechaliśmy wieczorem dość późno, wszystkich gnała gorączka zobaczenia miasta i teatru. Pierwsze rozczarowanie — nikt na nas nie czekał, na stacji ciemno, mokro, brudno. Ruszyliśmy do miasta — wrażenie okropne. No a teatr? Gdzież on się znajduje? Czy prawda, co mówił reżyser Milski, że jest wspaniały? Idziemy zupełnie jak pielgrzymka do Częstochowy, a było nas sporo: zespół aktorski, zespół techniczny, rodziny, żony, mężowie, dzieci, starzy rodzice. Jednym słowem cała karawana. Ktoś idący na przedzie krzyknął: teatr! Zobaczyłam po raz pierwszy olsztyński teatr.
Pamiętam jak dziś, zatrzymałam się. Był śliczny — dodała cicho jakby do siebie: — mój teatr. Wydał mi się taki znajomy, taki bliski, widocznie już przeczuwałam, że pokocham go całym sercem.
Historia wymierzyła sprawiedliwość. Dwadzieścia lat wcześniej, w 1925 roku, powstał w stolicy Warmii gmach teatralny. Wzniesiony został dzięki staraniom szefa niemieckiej propagandy plebiscytowej Maxa Worgitzkiego. Budynek teatralny był darem wdzięczności dla mieszkańców Olsztyna za wierność okazaną niemieckiej ojczyźnie podczas plebiscytu. Wtedy to, w 1925 roku, padło butne zapewnienie, że nigdy ze sceny olsztyńskiej nie zabrzmi słowo polskie.
Aktorka dalej wspomina: — Wchodzimy do środka — pusto, głucho. Co robić? Nie ma rady, trzeba się rozlokować, a jutro pomyślimy, co dalej. Ja wróciłam na noc na ten straszny dworzec. Trzydzieści pięć lat temu był straszny. Dziś nie do poznania. Następnego dnia zobaczyliśmy dyrektora Wolickiego, ale był taki biedak załatany, musiał zdobyć pieniądze na obiady dla pracowników i ich rodzin. Mieliśmy zagwarantowane w umowie obiady, bo „Nowoczesnej" jeszcze nie było. Z wielkim trudem, ale zdobywał; gorzej było z mieszkaniem. Sprawa mieszkaniowa obecnie dla aktorów Olsztyna jest wspaniała, w porównaniu z tym, co było wtedy. Marysia Kościałkowska z matką i ja z mężem mieszkaliśmy przez miesiąc w jednym pokoju hotelowym bez światła i wody. Tak upływały dni, chodziliśmy do PUR-u po zapomogi, każdy na swoją rękę szukał mieszkania. Zbieraliśmy się w teatrze i radziliśmy. Jedni winę zwalali na dyrektora Wolickiego, drudzy zaczęli myśleć o odwrocie. No, bo co było robić? Pieniędzy nie ma, teatr wyszabrowany, bez szyb, centralne ogrzewanie zepsute. Jednym słowem: ,,pusto wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?".
Oczywiście, zebrania dość burzliwe. Dyrektor Wolicki tłumaczył, że pieniądze, które otrzymał na organizację, już wydał, że ma obiecane dalsze, żeby jakoś przetrwać. Jedni się zgadzają, drudzy nie. Janeczka Zakrzyńska, Jula Kossowska i Stanisław Igar mówią do mnie: — Gena, co robić? Przecież nie wolno nam rzucać tej placówki, musimy przetrwać. Okazało się, że mieliśmy rację. Pomagały władze, pomagali ludzie, dla których teatr w Olsztynie znaczył wiele. Dużo serca okazała nam Pieniężna, inż. Stańkowska, Hieronim Skurpski, dr. Janowiczowie, dr Trzeciak-Nowacka i wiele innych osób, których nie sposób wyliczyć, a których dobrze pamiętam i do dziś myślę o nich z wdzięcznością. Surzyński i Skarżanka wyruszyli w objazd ze sztuką SOS, a my zostaliśmy i postanowiliśmy czekać. Nie wiedzieliśmy na co, czy na kogo. Ale trwaliśmy na miejscu.
Pewnego dnia przysłano po mnie z teatru, żebym przyszła, bo przyjechali jacyś panowie z ministerstwa i że musimy grać, bo inaczej nie dadzą pieniędzy. Postanowiono wystawić Dulską i ja miałam grać główną rolę. Co? Jak? Kto to powiedział? Dyrektor i Młodnicki, który sztukę reżyseruje. Szłam i całą drogę płakałam. Co ja zrobię? Przecież nie dam rady. Mało czasu, takiej roli jeszcze nie grałam. Ale koleżanki nie pozwoliły mi rozpaczać. Manuela Makojnikowa pomagała dużo przy opracowywaniu roli. Z całym zapałem zabraliśmy się do pracy. Makojnik z niczego, dosłownie z niczego zrobił dekoracje, kurtynę z worków ślicznie pomalował, trochę widać było nogi aktorów przed zaczęciem, ale to nic. Kostiumy pożyczone od rodzin zespołu technicznego, trochę od znajomych z miasta. Jedyny kostium kupiony za gotówkę, to szlafrok dla Dulskiej. No i w ten sposób 18 listopada 1945 roku o dwudziestej poszła kurtyna w górę.
Dziś widzę wszystko, jakby to było zaledwie wczoraj. Sala do ostatniego miejsca wyprzedana, brawa za brawami. Kochana publiczność olsztyńska przywitała słowo polskie i nas całym sercem. Z miejsca zdobyliśmy Olsztyn, zespół był duży i wydaje mi się, że dobry. Po miesiącu udało się nam namówić Kurnakowicza, żeby został w Olsztynie. Teraz już nic nie brakowało do szczęścia. Graliśmy, dostawaliśmy zaliczki i dobrze było.
Po roku zaczęli się koledzy rozjeżdżać. Brak mieszkań był poważnym powodem. Zaczęło się coś psuć, raz było lepiej, raz gorzej — ale nigdy źle. Przychodziła młodzież ze szkół artystycznych. Odchodziła do Warszawy, Poznania, Łodzi, Krakowa. Ja też kilkakrotnie myślałam o wyjeździe, ale nie miałam dość siły, żeby opuścić Olsztyn. Dziś nie żałuję, śmiało mogę powiedzieć, że jestem dumna z tego, iż zostałam. Szczęśliwa jestem, że mogę brać udział w trzydziestopięcioleciu tego teatru — ukochanego przeze mnie całym sercem. Cieszę się, że doczekałam chwili, kiedy Olsztyn został odbudowany.”

Niestety, z pierwszej premiery na deskach polskiego już Teatru nie zachowało się wiele materiałów dokumentujących spektakl. Miłośnikom historii teatru z pewnością znane jest zdjęcie pierwszej obsady „Moralności Pani Dulskiej”. 

Pyszny duet pań – Ćwiklińska i Śnieżko-Szafnaglowa
Dość szybko, bo – 20 września 1950 roku – ponownie, tylko, że tym razem na scenie Teatru w Elblągu, zaprezentowano „Moralność pani Dulskiej” w reżyserii Ireny Babel. W roli Anieli Dulskiej -  Mieczysława Ćwiklińska. To ona, niekwestionowana dama polskich teatrów oraz filmu, miała zachęcić do przyjścia na spektakl. Na afiszu promującym spektakl jej nazwisko było większe niż tytuł spektaklu. 
Ćwiklińska była pewnikiem. „- Oglądając role Mieczysławy Ćwiklińskiej, podziwiamy jej talent i wspaniałe środki aktorskie; doznajemy tej radości, jaką daje pięknie spełnione zadanie. Co więcej, możemy wniknąć w istotę tego zjawiska artystycznego, jakim jest teatr komediowy. (…) Ćwiklińska potrafi budzić najświetniejsze efekty humoru, twarzą na której nie drgnie jeden muskuł; mimo to każdy widz wyczuwa w niej radosność, pogodę, optymizm.” – pisał Wojciech Natanson programie do spektaklu.
Pochlebne były i recenzje publikowane w prasie. Ich autorzy zachwycają się nie tylko kreacją tytułowej postaci, ale duetem stworzonym przez Ćwiklińską oraz Śnieżkę-Szaflangową wcielającą się tym razem w rolę Juliasiewiczowej. „- Eugenia Śnieżko - Szafnaglowa przeszła siebie. Stworzyła z Jubilatką fenomenalny duet „moralnych“ pań z „dobrego domu“. Była taką jaką publiczność zobaczyć się ją spodziewała przy boku — Ćwiklińskiej.” – czytamy w recenzji opublikowanej w „Dzienniku Bałtyckim”. Dalej: - „Zresztą powiedzmy sobie jasno, że wszyscy, ale to dosłownie wszyscy i przemiła, a jakże obca na tle rodziny Dulskich Mela (Bromirska) czy... no zresztą wszyscy stworzyli tak porywający spektakl, że publiczność nie obserwowała, ale po prostu przeżywała akcję.” 
„Moralność pani Dulskiej” podobała się, publiczność bawiła rodzina Dulskich oraz ich drobnomieszczańskie przywary. W 1950 roku jeden z dziennikarzy pisząc o spektaklu wyrażał przekonanie, że dulszczyzna i kołtuństwo, to cechy, które wraz z nastaniem socjalistycznej rzeczywistości odeszły w niepamięć. „- Pani Dulska myślała, że nadal może w swojej śmiesznej kołtuńskiej glorii chodzić po świecie. Owszem — chodzi, ale nie jako żywa Dulska taka, jaką spotkać moglibyśmy idąc do pracy na klatce schodowej, odprowadzającą swoją nieodrodną córeczkę na lekcje „tańca i dobrego ułożenia". Chodzi dziś po scenie też pani Dulska tylko jako śmieszny paradoksalny fantom, gdyż w życiu naszym, w r. 1950 jest ona niestraszna. W Planie 6-letnim istnienie Dulskich i ich spadkobierców Bęc-Walskich nie jest przewidziane.” – czytamy.

Serce bijące dla Teatru w Olsztynie
Eugenia Śnieżko-Szafnaglowa, mimo możliwości podjęcia pracy w innych teatrach w Polsce, na stałe związała się z Teatrem im. Stefana Jaracza w Olsztynie. To właśnie tutaj obchodziła 40-lecie swojej pracy artystycznej.  
Być może zaskakująco, ale Jubileusz został zainaugurowany w…Technikum Gastronomicznym. Uczniowie szkoły zaśpiewali na szkolnym dziedzińcu „Sto lat”, wręczyli kwiaty, złożyli aktorce życzenia. Następnie odbył się wspólny obiad, podczas którego Śnieżko-Szafnaglowa odpowiadała na pytania dotyczące jej kariery aktorskiej.
Jubileusz wiązał się z pokazem teatralnym. Aktorka wybrała spektakl, który chciała zaprezentować widzom. Zdecydowała się na „Moralność Pani Dulskiej”. 
Spektakl miał premierę 12 listopada 1961 roku, szesnaście lat po tym, jak Snieżko-Szafnaglowa debiutowała nie tylko w roli Dulskiej, ale i na deskach olsztyńskiego teatru. O tym, jak ważne to było wydarzenie, nie tylko dla olsztyńskiego Teatru, ale i Polski Ludowej, doskonale świadczy to, że Jubileuszowy spektakl został objęty protektoratem Alicji Musiałowej – Członka Rady Państwa, Przewodniczącej Zarządu Głównego Ligi Kobiet oraz przez Tadeusza Galińskiego – Ministra Kultury i Sztuki. Z kolei w honorowym komitecie znaleźli się m.in.: Stanisław Wolicki, Stefan Nafalski, Janusz Strachocki, Władysław Surzyńśki, Antonii Bilczak, Zofia Modrzewska – czyli byli dyrektorzy olsztyńskiego teatru oraz Aleksander Sewruk – ówczesny dyrektor olsztyńskiej sceny, Wanda Pieniężna, Maria Zientara-Malewska, Hieronim Skurpski, Jerzy Szymański czy Jan Kurnakowicz, aktor, który partnerował aktorce.
W 1961 roku „Moralność Pani Dulskiej” reżyserował Bogdan Poręba. W jaki sposób 55 lat od powstania dramatu Gabrieli Zapolskiej miał zamiar Dulską pokazać reżyser? W przeciwieństwie do poprzednich realizacji chciał pokazać Anielę Dulską z innej strony, bardziej ludzkiej. Ale nie tylko. W programie do spektaklu zapowiadał, że przed zespołem realizatorskim, który podjął się pracy nad sztuką klasyczną, stoją dwie możliwości. „– Jedną z nich jest wierne i dokładne odczytanie intencji autora i przekazanie ich na scenie w otoczce kurzu, jaki zdołał już pokryć jego utwór. Otrzymacie wtedy przedstawienie dostojne, precyzyjne w akademickim dążeniu do wiernego odtworzenia problemów, klimatu i stylu odległej epoki. Drugą możliwością jest trzepniecie foliałem i pozbycie się kurzu. Jeśli utwór po tym zabiegu nie rozleci się, możemy spróbować odczytać go oczyma człowieka drugiej połowy dwudziestego wieku – naszymi oczyma.” – pisał. 
Miał świadomość, że takie postawienie sprawy, stawia autora sztuki przed sądem, którym jest nie kto inny, jak czas, bowiem od ukazania się „Moralności Pani Dulskiej” do współczesnych mu czasów na świecie wydarzyło się wiele – „dwie wojny światowe i rewolucja, bomba atomowa i loty w kosmos”. Przed Trybunałem czasu autor, według Poręby, jest biedny a całą jego nadzieją i rozprawą jest jego własny talent. „– Każde ambitne przedstawienie teatralne winno być takim sądem.” – twierdził reżyser. Jaki może być wyrok takiej rozprawy? Śmierć albo nieśmiertelność! 
Tego, jaką Dulską chciał pokazać olsztynianom Bogdan Poręba możemy się dowiedzieć z wywiadu, który z reżyserem spektaklu przeprowadził Janusz Segiert. Poręba tłumaczy w nim, że gdy po raz pierwszy pisana na zamówienie komedia pojawiła się na scenie, była „oskarżeniem kołtuństwa”. „– Obecnie kołtuństwa – jako poważnego zjawiska – nie ma. Są pewne odmiany, szczątkowe relikty mieszczańskiego stosunku do życia. Dlatego w sztuce Zapolskiej interesuje mnie co innego.” – mówił Segiertowi. Porębę interesowała Dulska, ale nie jako przykład kołtuńska, a jako człowiek. Tłumaczył: „- Kobieta wychowana w określonych warunkach, zdeterminowana przez sytuację życiową, otoczenie. Dotychczas grano tę postać na jednej strunie. Była zawsze uosobieniem zła, wszystkiego najgorszego, synonimem kołtuństwa i zakłamania. Ja chcę ją obronić, usprawiedliwić, wytłumaczyć. Powodów jest wiele. Bezgraniczna miłość do syna, którego kocha ślepo i wszystko gotowa jest dla niego zrobić. Mąż kiedyś robiony na lirycznego bohatera, zahukanego, którym pomiata żona, a w rzeczywistości oportunista godzący się na wszystko, nawet zadowolony, że zwalił na głowę żony obowiązek prowadzenia i kierowania domem.” – wyliczał Poręba. To, jak argumentował, jest wystarczające, by na Dulską spojrzeć z „odrobiną sympatii”. W swoim spektaklu Poręba chciał podpatrzeć dwa dni z życia rodziny Dulskich, a przy tym nie eksponować tragedii uwiedzionej Hanki ani czarnego charakteru pani Dulskiej.

Obrona Dulskiej. Czy jest możliwa?
Czy Porębie, jego wizji oraz aktorom udało się obronić i siebie, i Dulską? Sądząc po reakcji publiczność oraz wycinkach prasowych – owszem. 
Śnieżko-Szafnaglowa, gdy tylko weszła na scenę, otrzymała gromkie brawa od wypełnionej po brzegi widowni. Oklaski, wybrzmiewały wielokrotnie podczas spektaklu, zaś po nim odśpiewano „Sto lat” i odczytano kilkanaście z ponad setki listów i telegramów, które na okoliczność benefisu otrzymała aktorka. 
Wśród odczytanych gratulacji był list, Stanisława Wolickiego, pierwszego powojennego dyrektora Teatru, który do Olsztyna zaprosił m.in. Śnieżkę-Szafnaglową. „- Z rozrzewnieniem wspominam chwile, gdyś w pierwszych dniach uruchomienia Waszego Teatru, stała na stole w zimnym hotelu owinięta kocem, ucząca się roli Dulskiej, właśnie na święto inauguracji, dzisiaj już historycznej, przybytku naszej sztuki teatralnej w Olsztynie. Dlaczego na stole? – bo mroczno było w izbie hotelowej a mała lampeczka nie dawała tyle światła, by można czytać rolę. Dlaczego owinięta kocem? – bo w hotelu był potworny chłód – a jeszcze w wolnych chwilach pomagałaś wylewać wodę z piwnic teatru zalanego przez bandy żołdaków faszystowskich ustępujących z Olsztyna. – wybrzmiewały słowa ze sceny. Wolicki, jak tłumaczył w liście, ze względu na dolegliwości reumatyczne, nie mógł osobiście zjawić się na jubileuszu aktorki. Zapewniał jednak, że na kolejnym „choćby na wózku” – będzie. Pierwszy dyrektor teatru oraz pomysłodawca nazwania go imieniem Stefana Jaracza, życzył Śnieżce-Szafnaglowej „długich lat życia i sił do pracy”. – Bo cóż, my artyści, życzyć sobie możemy gdy szczęście nasze jest w pracy dla Sztuki – zdaje się pytać retorycznie. 
Śnieżko-Szafnaglowa pracowała w „Jaraczu” 36 lat. Zagrała w blisko 150 tytułach. Z Teatru odeszła w 1977 roku, ale nigdy o nim nie zapomniała. O niej nie zapomnieli również i ludzie Teatru. Gdy zmarła, w 1981 roku, trumna z jej ciałem została wystawiona w Foyer Dużej Sceny. Pożegnać ją przychodzili mieszkańcy miasta, a warty przy jej trumnie pełnili aktorzy. Śnieżko-Szafnaglowa była ważną postacią nie tylko w Teatrze, ale i w Olsztynie. Świadczyć może o tym chociażby fakt, że gdy uruchomiono linię tramwajową po zakończeniu wojny, była jedną z honorowych pasażerek pierwszego przejazdu.
- „Grała postacie najważniejszych bohaterek literatury dramatycznej, polskiej i obcej. Potrafiła być tragiczna i komiczna, nie obce jej były tajniki farsy i ról charakterystycznych, z wielkiego dramatu z łatwością przechodziła do sentymentalnych komedii. – czytamy o aktorstwie Eugenii Śnieżko-Szafnaglowej w Panoramie Północy z grudnia 1961 roku. 
Wśród pracowników Teatru krążą opowieści dotyczące duchów zamieszkujących gmach. Jednym z nich, przechadzającym się po budynku, do czasów remontu miał być duch Eugenii Śnieżko-Szafnaglowej. 

Dulska po raz czwarty
„Moralność Pani Dulskiej” w Teatrze Jaracza została po raz pierwszy zaprezentowana w listopadzie 1945 roku, po raz drugi – we wrześniu 1950, trzeci w listopadzie 1961 roku na Jubileuszu 40-lecia pracy artystycznej Śnieżko-Szafnaglowej. Dzieło Gabrieli Zapolskiej okazało się być wdzięcznym materiałem dla twórców oraz chętnie oglądaną sztuką, bo w 1982 roku – ponownie można było zobaczyć je na deskach olsztyńskiego Teatru. Była to pierwsza realizacja, w której nie zagrała Eugenia Śnieżko-Szafnaglowa, legendarna aktorka, dwukrotnie grająca Dulską i raz Juliasiewiczową, zmarła rok wcześniej.
Dziennikarz i krytyk teatralny, Janusz Segiet, tuż po premierze spektaklu, w Gazecie Olsztyńskiej, pisał, że najnowsza realizacja jest dziełem „młodych ludzi teatru”. Zwracał uwagę, że reżyser – Jacek Wierzbicki – ma za sobą tylko jedna „poważniejszą pracę reżyserską”. Przygotowanie w Olsztynie Dulskich było drugą. Dodawał, że to nie wiek jest najważniejszy, ale w pewnym stopniu określa sposób widzenia i pokazywania sztuki Zapolskiej. „ - W twórczości Zapolskiej, szczególnie w jej sztandarowym dziele, jakim jest „Moralność Pani Dulskiej”, mamy syntezę życiowego zakłamania, obłudy, podwójnej moralności, z którymi to wadami autorka rozprawia się bezkompromisowo, przy pomocy ostrej krytyki i ośmieszenia. Jednocześnie komedia Zapolskiej jest umieszczona nie tyle w określonej epoce historycznej, co w konwencji naturalistycznej i w środowisku mieszczańskim. Uniwersalne idzie w parze z konkretem, z małym realizmem.”
Niełatwe zadanie stało przed Hanną Wolicką, wcielającą się w tym przedstawieniu w rolę Dulskiej. Jej kreacja poprzedzona była świetnie ocenianymi występami Eugenii Śnieżko-Szafnaglowej oraz Mirosławy Ćwiklińskiej. 
Wolicka stanęła na wysokości zadania. „– Była to w pełni dojrzała i konsekwentna kreacja. Koncepcja Hanny Wolickiej nie pozostawiła żadnych złudzeń, co do tego, że moralność mieszczańska w ogóle jest czymś wysoce odrażającym – czytamy w tekście opublikowanym w piśmie „Warmia i Mazury”. Autor przyznał w nim, że Hanna Wolicka w roli Dulskiej podobała mu się „niesłychanie”. Aktorzy, a szczególnie wcielająca się w rolę Tadrachowej Barbara Baryżewska, wypadli dobrze, mimo tego, że sam spektakl nie został – w przywoływanej recenzji – oceniony pozytywnie. 
Dlaczego? Przyczyną jest to, w jaki sposób reżyser, Jacek Wierzbicki, potraktował utwór Gabrieli Zapolskiej. Miał on uznać Zapolskiej jest utworem grafomanki, poruszającej problemy własne i w dodatku nie mniej zakłamanej niż jej bohaterowie. Z tego powodu, pouczał dziennikarz, jeżeli w taki sposób Wierzbicki potraktował tekst Zapolskiej, powinien „konsekwentnie przyjąć konwencję rozrywkową i autorski tekst potraktować z należytym w takim wypadku dystansem.”  Tak się nie stało, przez co spektakl stał się niespójny. W tekście Janusza Segieta opublikowanego po premierze w „Gazecie Olsztyńskiej” czytamy: „- Trzeba od razu powiedzieć, że realizatorzy zgrzeszyli podwójnie. Z jednej strony od realizmu i naturalizmu przeszli do karykatury, z do groteski, z drugiej strony, uniwersalną karykaturę fałszu i obłudy zamienili w monstrualne widmo świata maszkar i potworków.”
W „Moralności Pani Dulskiej” z 1982 roku grała aktualna aktorka Teatru – Irena Telesz, wcielającą się wówczas na zmianę z Danutą Markiewicz, w rolę Juliasiewiczowej.
 
50 lat Teatru i Dulskiej w Olsztynie
Irena Telesz oraz Hanna Wolicka spotkały się na scenie z klasycznym dziełem Gabrieli Zapolskiej także trzynaście lat później w 1995 roku. Wolicka, wcielająca się w 1982 roku w Panią Dulską, tym razem zagrała Tadrachową. Z kolei Irena Telesz – kucharkę. Zbyszka zagrał Dariusz Poleszak, Pana Dulskiego – Władysław Jeżewski. W rolę Hesi wcieliła się Alicja Kochańska. 
Po raz kolejny dramat został pokazany podczas jubileuszu – również 18 listopada, równo 50 lat po zainaugurowaniu działalności polskiego teatru w Olsztynie. 
W 1995 roku w Jaraczu za Dulską zabrał się Adam Hanuszkiewicz. Legendarny aktor i reżyser postanowił pokazać klasyczne dzieło polskiego dramatu muzycznie. 
Prasa, nie tylko regionalna, o jubileuszowym spektaklu pisała wiele. Zarówno przed premierę, jak i już po. Publicyści i krytycy teatralni chętnie dzielili się swoimi wrażeniami. 
Tadeusz Szyłłejko w „Gazecie Warmii” pisał o tym spektaklu tak: „Teatr popularny w najlepszym gatunku. (…). Z rezultatu zespół może być dumny. Bo to jest to, co nazywa się kawałkiem dobrej roboty. Dobrze by było, gdyby doświadczenie tego teatru pozostawiło na naszej scenie trwalsze ślady na przyszłość.
Spektaklem zachwycała się również Beata Brokowska. W „Dzienniku Pojezierze” pisała: „- Reżyser stworzył z klasycznego dramatu niekonwencjonalne, jak ma to w zwyczaju, przedstawienie nieprzypominające zupełnie zrobionej „po bożemu” „Moralności”. Hanuszkiewicz przenosi akcję z łóżek z puchatymi pierzynami, na mieszczańską kanapę, by stamtąd rzucić swoje bohaterki i młodego Dulskiego na kawalerskie łóżko. Sięga po sądowe rekwizyty, daje postaciom możliwość oskarżania i obrony.” 
Adam Hanuszkiewicz, w programie do spektaklu, przyznawał z rozbrajającą szczerością: „Lubię baby”. Według reżysera, co prawda nie dorównują one w umiejętnościach portretowania kobiet mistrzom, takim jak Dostojewski czy Czechow, ale postrzegają życie inaczej, ciekawiej niż mężczyźni, potrafią też celniej uchwycić to, co kobiety różni od mężczyzn, a i sportretować ich celnie. 
Hanuszkiewicz uznawał Gabrielę Zapolską za polskiego Moliera. Dlaczego? Bo Molier wymyślił bohaterów, którym udało się przewędrować cały świat. Dulska jest taką bohaterką. W niej są dwie prawdy – pozytywna i negatywna. „– Zapolska mnie wzrusza. Za to ją cenię. W ogóle uważam, że Wy jesteście skrzywdzone przez tych głupców mężczyzn i Zapolska umiała o tym opowiadać.” – czytamy słowa Hanuszkiewicza. Dalej: „- W utworach Zapolskiej odbija się cała jej epoka, a zwłaszcza to szamotanie się kobiet z ich instynktowną moralnością w świecie obłudy, w świecie mężczyzn traktujących je przedmiotowo. Do dziś silny jest ten patriarchat. A wy – jak słusznie mawiają psycholodzy – popełniacie podstawowy błąd chcąc do równouprawnienia dość na prawach mężczyzn, a nie na oddzielnych, waszych prawach kobiet!” 

„Moralność Pani Dulskiej. Tragikomedia kołtuńska w 3 aktach”, 20 września 1950 r. 
Pani Dulska - Mieczysława Ćwiklińska 
Pan Dulski – Adam Nowakiewicz 
Zbyszek Dulski – Józef Kozłowski 
Hesia Dulska – Renata Dańska 
Mela Dulska – Bożena Borzymska
Juliasiewiczowa z Dulskich – Eugenia Śnieżko-Szafnaglowa 
Lokatorka – Genowefa Korska
Hanka – Henryka Zboromirska 
Tadrachowa – Halina Fridmanowa 
Reżyseria – Irena Babel
Asystentka reżysera - Eugenia Śnieżko-Szafnaglowa
Kierownik muzyczny – Janusz Maćkowiak 
Dekoracje – Józef Zboromirski 
Kostiumy damskie – Krystyna Kraftowa 
Kostiumy męskie – Bronisław Kiszkis
Kierownik Literacki – Dr Janusz Dybowski 
Kierownik administracyjny –  Jerzy Żułkwa 

„Moralność Pani Dulskiej”, Tragikomedia kołtuńska w 3 aktach, 12 listopada 1961 r.
Pani Dulska – Eugenia Śnieżko-Szafnaglowa
Pan Dulski – Zbigniew Graczyk
Zbyszek Dulski – Włodzimierz Panasiewicz
Hesia Dulska – Anna Kulawińska
Mela Dulska – Hanna Krupianka
Juliasiewiczowa z Dulskich – Elżnieta Marzinek
Lokatorka – Zofia Grabska/Janina Zakrzyńska
Hanka – Krystyna Rutkowska
Tadrachowa – Helena Poleska
Reżyseria – Bohdan Poręba
Asystentka reżysera – Bohdan Bromek
Scenografia – Danuta Pogorzelska
Kierownik muzyczny  – Włodzimierz Jarmołowicz

 „Moralność Pani Dulskiej.”, 12 marca 1982 r. 
Pani Dulska – Hanna Wolicka
Pan Dulski – Ryszard Machowski
Zbyszek Dulski – Andrzej Byś
Hesia Dulska – Elżbieta Czerwińska 
Mela Dulska – Maria Meyer
Juliasiewiczowa z Dulskich – 
Lokatorka – Iwona Kotzu
Hanka – Danuta Lewandowska
Tadrachowa – Barbara Baryżewska
Reżyseria – Jacek Wierzbicki
Scenografia – Maria Janczarska Bogacka i Tomasz Bogacki
Muzyka  – Lucjan Marzewski

„Dulska” według „Moralności pani Dulskiej”18 listopada 1995 roku, , adaptacja i reżyseria Adam Hanuszkiewicz, ze scenografią Xymeny Zaniewskiej i Mariusza Chwedczuka. 

scenariusz:    Forbert-Kaniewski F. Sosnowski M.(teksty pios.)
choreografia:    Jędrzejak Bogdan
scenografia:    Zaniewska Xymena, Chwedczuk Mariusz
Asystent reżysera    –    Niemaszek Wiesława
Pani Dulska    –    Markierwicz Danuta
Pan Dulski    –    Jeżewski Władysław
Hesia    –    Kochańska-Krauze Alicja
Mela    –    Godlewska Aleksandra (Studio Aktorskie)
Zbyszko    –    Poleszak Dariusz
Juliasiewiczowa    –    Niemaszek Wiesława
Hanka    –    Woźniak Magdalena
Tadrachowa    –    Wolicka Hanna
Lokatorka    –    Jędrys Krystyna
Kucharka    –    Telesz Irena
Oraz słuchacze Studia Aktorskiego

Janusz Segiet „Świat Eugenii Śnieżko-Szafnaglowej. Opowieść o ludziach Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie.” Olsztyn, 1983